Jesteś dzieckiem wszechświata nie mniej niż drzewa i gwiazdy, masz prawo być tutaj.
I czy to jest dla ciebie jasne, czy nie - wszechświat bez wątpienia jest na dobrej drodze.

Tak więc żyj w zgodzie z Bogiem, czymkolwiek On ci się wydaje,
czymkolwiek się trudzisz i jakiekolwiek są twoje pragnienia, w zgiełkliwym pomieszaniu życia zachowaj spokój ze swą duszą.
Przy całej swej złudności, znoju i rozwianych marzeniach jest to piękny świat.
Bądź pogodny. Dąż do szczęścia.

niedziela, 6 grudnia 2009

Taki dzień...



6 grudnia to dzień dla mnie specyficzny... Mikołajowe odwiedziny, okruchy dzieciństwa, śnieg, skrzące kwiaty na oknach, roratnie latarenki, węglarze i zapach pierników...To wszystko wypływa na powierzchnię niejako automatycznie, kiedy myślę o tym dniu.

To, co obecnie nazywa się "mikołajkami" jest mi tak samo obce jak mieszkańcy odległych galaktyk. A może i bardziej... Bez pompy, reklamy, hałasu i zbędnego szumu - święty po prostu przychodził. Poprzedniego wieczora nie dawało się zasnąć, nasłuchując szelestu anielskich skrzydełek. A ranki bywały baaardzo wczesne - po ciemku jeszcze próbowałyśmy(obie z siostrą) "wyczuć", czy wymarzone paczki leżą na miejscu. A później, zamiast śniadania - słodycze, rzadki rarytas mojego dzieciństwa.

Taką mikołajową, biskupią, wpisaną w adwentowy czas oczekiwania atmosferę pamiętam - i taka miała prawdziwą głębię i sens. Z czasem nie było już tak istotne, co i czy w ogóle dostało się prezenty - jakieś przysmaki i pierniki, pieczołowicie przygotowane przez babcie, były zawsze. Sama przejęłam w końcu owo "piernikowe zaopatrzenie", kiedy babci nie stało sił - a później jej samej..

Na własny dom nie umiałam chyba tego klimatu przenieść. Niestety... Takie mam przynajmniej wrażenie. Ale we mnie jest. I być może ten dzisiejszy zapis wynika z poczucia winy? A może - z tęsknoty?

Jestem, powinnam być, w jakimś stopniu strażniczką tradycji. A to, co pamiętam sprzed wielu lat - to także tradycja, chociaż w czasie znacznie bliższa niż kiluwiekowa... Jak łatwo pamiętać, a jak trudno "przechować" w realnym życiu! Szczególnie aż tak zmieniającym się jak na przestrzeni tych zaledwie kilku dekad...


1 komentarz:

  1. Pięknie to napisałaś!
    Staramy się zachować tradycję i przenieść ją do swoich domów. To prawda! Niektórym się to udaje innym nie. Ta magia świąt, którą chciałoby się jak najdłużej utrzymać. Niestety coraz więcej ludzi od tego odbiega, przekładając to na niepotrzebny obowiązek, a może brak ludziom siły, aby to dalej ciągnąć? Przecież jako dzieci czekaliśmy na ten dzień z utęsknieniem. Starania rodziców abyśmy nie zauważyli, że to oni wkładają prezenty pod choinkę.
    Pamiętam ten dzień! Stała już choinka. Było dużo śniegu. Marzeniem moim i mojej siostry było dostać od Mikołaja łóżeczka dla lalek. Oczywiście musiały być jednakowe :D Rodzice wysłali nas do pokoju. Tym razem nie położyli prezentu pod choinką a zostawili na balkonie w śniegu. To jakoś utkwiło mi w pamięci. Ten prezent na balkonie otulony śniegiem i moje odczucia, to jest coś, czego nie da się opisać. Jak syn był młodszy i wierzył w Mikołaja robiliśmy podobne numery :D. Nie raz nas zadaje nam pytanie: Jak wyście to robili? Dlatego należy być nadal strażnikiem tradycji, aby nie zanikła :D
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń