tag:blogger.com,1999:blog-51049456700905204642024-03-13T21:12:40.252-07:00Zielichy niecodziennikzielichahttp://www.blogger.com/profile/00009445728511962901noreply@blogger.comBlogger11125tag:blogger.com,1999:blog-5104945670090520464.post-2750742022013805572013-07-18T23:55:00.000-07:002013-07-19T10:08:56.454-07:00InformacyjnieTę nową mam nadzieję, że porcję, informacji, rozważań i refleksji wypadałoby chyba zacząć od spraw organizacyjnych.
Zniknęła, niestety, Chata Zielichy - miejsce, do którego zapraszałam na warsztatowe spotkania. Stała się przeszłością - krótkotrwałą i w zasadzie przelotną.
Jest na szczęście inne miejsce, które otwarło swoje podwoje, przestrzeń i dobrą wolę dla <b>"Spotkań z ziołami"</b>.
<size=16><b>Kapkazy - Szkoła Wrażliwości.</b></size>
Wszystkich zainteresowanych i chętnych informuję, iż właśnie tam najczęściej prowadzę warsztaty zielarskie.
<size=14><b>Zapraszam!!!</b></size>
Uzupełnieniem do niniejszego może być:
<a href="http://">http://zielicha.blogspot.com/</a><a href="/http://zielicha.blogspot.com/"></a>zielichahttp://www.blogger.com/profile/00009445728511962901noreply@blogger.com0Bodzentyn - Kapkazy50.513426526339558 22.148437530.732500526339557 -19.1601565 70.294352526339566 63.4570315tag:blogger.com,1999:blog-5104945670090520464.post-51206838818484298032013-07-18T11:53:00.000-07:002013-07-18T11:53:00.268-07:00<b>Cóż... pomimo wszelkich wątpliwości i oporów postanowiłam wrócić w ten świat. Jest niebanalny, daje możliwości kontaktu, pomaga w pomaganiu.... A ja przecież lubię pisać, lubię się dzielić, lubię być w kontakcie :)
Zatem spróbuję otworzyć raz jeszcze ten mój "kącik w sieci". Może dorosłam? <i><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgW9Dufvr1R5EN7KdZ9dYSJxaQbY2n7fTDLWnjfIDmsZaF7ellp02PQQxrHc8dxiIkX_wMObJB_vcPKNyM8hRJjg-LylhWM0MwGJkjyFBb_75HipGXmPhMp0bwlwedZAC9J4fuNGMm5Iehw/s1600/450px-Avena_sativa_L.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgW9Dufvr1R5EN7KdZ9dYSJxaQbY2n7fTDLWnjfIDmsZaF7ellp02PQQxrHc8dxiIkX_wMObJB_vcPKNyM8hRJjg-LylhWM0MwGJkjyFBb_75HipGXmPhMp0bwlwedZAC9J4fuNGMm5Iehw/s320/450px-Avena_sativa_L.jpg" /></a></div></i></b>zielichahttp://www.blogger.com/profile/00009445728511962901noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-5104945670090520464.post-88826552565477361032012-05-12T14:34:00.001-07:002012-05-12T14:35:38.293-07:00Dywagacja na tematJakże dawno nic nie pisałam! Tutaj oczywiście, bo tak poza tym miejscem (i kilkoma innymi w tzw sieci) piszę stale, chociaż z różną częstotliwością... Dlaczego? Ta elektroniczna forma pamiętnika, zapisu emocji czy też po prostu notatnika widocznie jednak nie jest mi tak bliska, jak z początku się zdawało! W istocie - wcale nie jest bliska. To jednak nie mój świat, nie tu dorastałam i nie tu realizuję to, co naprawdę w życiu istotne!!!
Czy to w gruncie rzeczy ważne? Chyba jednak nie. Żywy świat jest i ciekawszy i bogatszy, wbrew pozorom... Zatem tytuł "niecodziennik", zweryfikowany przez czas jako wręcz "nie comiesięcznik" (najłagodniej określając) był wybrany dobrze. Czy tak zostanie, nie wiem.
Ewentualnych czytelników pozdrawiam, przepraszając za aż tak skromną częstotliwość wpisów. :)zielichahttp://www.blogger.com/profile/00009445728511962901noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5104945670090520464.post-87037368059812781562010-04-03T23:44:00.000-07:002010-04-03T23:56:39.082-07:00Chedvah!<a onblur="try {parent.deselectBloggerImageGracefully();} catch(e) {}" href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEinDP0VhLkSPDMt7vEqDYhjfOz1Z2CPRowFarxZLnVwftqQZV71L-VIIXDi1FwbbtrjI5tYzka6O7ZvqE_RKs7uwaMhkrSN6nfwZcQlxWX6eGnH1smZW0QDgkxh-ldgnBaAJ5cc5zAHIY71/s1600/wielkanocne.jpg"><img style="float:left; margin:0 10px 10px 0;cursor:pointer; cursor:hand;width: 200px; height: 140px;" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEinDP0VhLkSPDMt7vEqDYhjfOz1Z2CPRowFarxZLnVwftqQZV71L-VIIXDi1FwbbtrjI5tYzka6O7ZvqE_RKs7uwaMhkrSN6nfwZcQlxWX6eGnH1smZW0QDgkxh-ldgnBaAJ5cc5zAHIY71/s200/wielkanocne.jpg" border="0" alt=""id="BLOGGER_PHOTO_ID_5456172660092517698" /></a><br /><span style="font-weight:bold;">Wielkanocny stół w świetle poranka...<br />Olśniewający bielą obrusa, pełen żywych barw, zieleniacy się bukszpanem, feerią pisanek, żłoto żółty jak kurczątka i żonkile. Nic nie zostaje z wyciszonego bożonarodzeniowego oczekiwania. Ten stół aż krzyczy:<br />Alleluja! Rezurectione! Gaudeamus!<br /><br />Radość i nadzieja wielkanocnego przesłania, radości, nadziei, odrodzenia oby nam towarzyszyła przez codzienność!!! <span style="font-style:italic;"></span></span>zielichahttp://www.blogger.com/profile/00009445728511962901noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5104945670090520464.post-59114598635989567852010-02-20T02:53:00.000-08:002010-02-20T02:55:13.194-08:00Na przedwiośniu<em><strong>Rzadko i mało kto używa tego określenia...<br />Przedwiośnie <br /><br />Być może dlatego, że ostatnimi laty nasze zimy mało przypominały zimy i wiosna przychodziła niemal niezauważalnie. Z marszu niejako ;)<br /><br />Ten rok, podobnie jak poprzedni, przypomniał mi zimę. Taką, jaka cieszyłam się jako dziecko. Śnieżną, mroźną, jasną od błękitu w pogodne dni i migotliwą w blasku księżyca. Zima jak to ona, ma to do siebie, że mija. Jak wszystko zresztą, o czym w mojej zielarskiej pracy dowodnie przekonuję się co rok!<br />I teraz, z tej mijającej zimy, wynurzyło mi się to zapomniane słówko.<br />Przedwiośnie.<br /><br />Przedwiosenny czas jest kłopotliwy. Mokro, chlapa, jeszcze zimno, nie zachęca do spacerów. Obfituje w przeziębienia, katary. Nie bardzo też jest jeszcze czego szukać dla zielarza... Z czego się tu cieszyć?<br />A jednak ptaki nawołują już radośnie, gawrony zaczynają krzataninę wśród gniazd, z każdym mokrym i chłodnym dniem dłużej jest jasno... Czas przebudzenia, czas powrotów.<br />Przedwiośnie. Jak miło je powitać :)</strong></em>zielichahttp://www.blogger.com/profile/00009445728511962901noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5104945670090520464.post-37769397296821394342009-12-23T01:21:00.000-08:002009-12-23T01:27:07.470-08:00Świątecznie<a onblur="try {parent.deselectBloggerImageGracefully();} catch(e) {}" href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgLzQKdL7apSnmtFJ5ZyNebrzuotshufWLVUpqOWUmpGymE24xdIwr0SExWwSPpvxMkNDDwenq6zBmHgYbJgDcuZe1zdSDJCjCiu-wxUCcY9HiP1l3vVzbKkL376Lt8NBrboBlTg0qExy23/s1600-h/%C5%BCyczenia+copy.jpg"><img style="float:left; margin:0 10px 10px 0;cursor:pointer; cursor:hand;width: 200px; height: 150px;" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgLzQKdL7apSnmtFJ5ZyNebrzuotshufWLVUpqOWUmpGymE24xdIwr0SExWwSPpvxMkNDDwenq6zBmHgYbJgDcuZe1zdSDJCjCiu-wxUCcY9HiP1l3vVzbKkL376Lt8NBrboBlTg0qExy23/s200/%C5%BCyczenia+copy.jpg" border="0" alt=""id="BLOGGER_PHOTO_ID_5418359804328455954" /></a><br /><span style="font-weight:bold;">Rok po roku - coś się zaczyna, kiedy coś sie skończyło.<br />Od jutra więcej dnia! Odwieczny rytm czasu, niezależny od ludzkich zachcianek i pomysłów.<br />A my cieszmy się Świętami - jakiekolwiek będą. Rodzi się Nadzieja...<span style="font-style:italic;"></span></span>zielichahttp://www.blogger.com/profile/00009445728511962901noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5104945670090520464.post-76791833499550163932009-12-20T07:35:00.000-08:002009-12-20T07:43:19.579-08:00Urok ciszy<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjp309N62G6m7ThCRwT-6vPytK1SM_i6GTmKHC9PKz3AWKEO4wfSfhCpCyW5mU2_2odxxa7smUWa5QuuLRHHhDUHT1x7Q9_YZ8BPV-xtLitt82wcXHf-iML3MThiCXdcj0SqiJS6vGUeIdl/s1600-h/2.74+las+zim%C4%85JK.jpg"><img style="float:left; margin:0 10px 10px 0;cursor:pointer; cursor:hand;width: 200px; height: 150px;" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjp309N62G6m7ThCRwT-6vPytK1SM_i6GTmKHC9PKz3AWKEO4wfSfhCpCyW5mU2_2odxxa7smUWa5QuuLRHHhDUHT1x7Q9_YZ8BPV-xtLitt82wcXHf-iML3MThiCXdcj0SqiJS6vGUeIdl/s200/2.74+las+zim%C4%85JK.jpg" border="0" alt=""id="BLOGGER_PHOTO_ID_5417343710112992834" /></a><br /><em><strong>Czas oczekiwania, czas ciszy, czas subtelnego uroku. Adwentowe dni ostatnie...</strong></em>zielichahttp://www.blogger.com/profile/00009445728511962901noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5104945670090520464.post-74737081527253129992009-12-12T14:09:00.000-08:002009-12-13T05:06:31.682-08:0013 grudnia<em><strong>Tegoroczny układ tygodnia pokrywa się z tym sprzed 28 lat... <br />Znów, jak co kilka lat, 13 ty wypada w niedzielę. Zastanawiam się czasami (chociaż niezbyt często w gruncie rzeczy) dla ilu z nas, ludzi pamiętających tamten, historyczny było nie było, dzień, pozostał on w pamięci żywy? Ilu woli go wymazać? Udawać, że "czas zatarł ślad"? Nie wiem. <br />Wiem, że mało jest dziedziców tamtej pamięci - dzieci naszego pokolenia, mających swiadomosć jak bardzo tych kilka godzin odcisnęły się na ich uczestnikach. I nie chodzi mi o tych represjonowanych, aresztowanych czy zmarłych. Raczej o setki, tysiące ludzi postawionych przed faktem dokonanym, którego wymiaru ani konsekwencji nikt w tym akurat dniu raczej nie pojmował! Zmuszonych w najróżniejszy sposób do błyskawicznej, z dnia na dzień, weryfikacji swoich planów, wytrąconych z codziennosci - niełatwej, ale znanej. I, co gorsze, wcisniętych w kierat trudniejszych realiów i braku nadziei. Przynajmniej w zamyśle podejmujących arbitralne decyzje...</strong></em><br /><br /><strong>Czas zatarł ślad? Mam nadzieje, że jednak nie!</strong>zielichahttp://www.blogger.com/profile/00009445728511962901noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5104945670090520464.post-50973673563399229872009-12-06T03:24:00.001-08:002009-12-09T04:06:21.983-08:00Taki dzień...<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg6TvDmPDmMlzAveT6v3utznpMm3MOPwr9jzweox1kPkDXA3BQcugaoaqG7LTP_vm3psCpZaifPU_OfgRQIDkorYJMlydSl_Orpr7A7uZ4WUROUq2rPcbTkpTIjr3r2YdrCYpEMgS_tUNeW/s1600-h/jemio%C5%82a.jpg"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5412250930930324402" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 400px; CURSOR: hand; HEIGHT: 300px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg6TvDmPDmMlzAveT6v3utznpMm3MOPwr9jzweox1kPkDXA3BQcugaoaqG7LTP_vm3psCpZaifPU_OfgRQIDkorYJMlydSl_Orpr7A7uZ4WUROUq2rPcbTkpTIjr3r2YdrCYpEMgS_tUNeW/s400/jemio%C5%82a.jpg" border="0" /></a><br /><div align="center"><em><strong><span style="font-family:courier new;"><span style="color:#000099;"></span></span></strong></em></div><br /><div align="right"><em><strong><span style="font-family:courier new;"><span style="color:#000099;">6 grudnia to dzień dla mnie specyficzny... Mikołajowe odwiedziny, okruchy dzieciństwa, śnieg, skrzące kwiaty na oknach, roratnie latarenki, węglarze i zapach pierników...To wszystko wypływa na powierzchnię niejako automatycznie, kiedy myślę o tym dniu. </span></span></strong></em><em><strong><span style="font-family:verdana;"><br /><br /></span></strong></em><span style="color:#6600cc;"><span style="font-family:courier new;"><em><strong>To, co obecnie nazywa się "mikołajkami" jest mi tak samo obce jak mieszkańcy odległych galaktyk. A może i bardziej... Bez pompy, reklamy, hałasu i zbędnego szumu - święty po prostu przychodził. Poprzedniego wieczora nie dawało się zasnąć, nasłuchując szelestu anielskich skrzydełek. A ranki bywały baaardzo wczesne - po ciemku jeszcze próbowałyśmy(obie z siostrą) "wyczuć", czy wymarzone paczki leżą na miejscu. A później, zamiast śniadania - słodycze, rzadki rarytas mojego dzieciństwa.<br /><br />Taką mikołajową, biskupią, wpisaną w adwentowy czas oczekiwania atmosferę pamiętam - i taka miała prawdziwą głębię i sens. Z czasem nie było już tak istotne, co i czy w ogóle dostało się prezenty - jakieś przysmaki i pierniki, pieczołowicie przygotowane przez babcie, były zawsze. Sama przejęłam w końcu owo "piernikowe zaopatrzenie", kiedy babci nie stało sił - a później jej samej..<br /><br />Na własny dom nie umiałam chyba tego klimatu przenieść. Niestety... Takie mam przynajmniej wrażenie. Ale we mnie jest. I być może ten dzisiejszy zapis wynika z poczucia winy? A może - z tęsknoty?<br /><br />Jestem, powinnam być, w jakimś stopniu strażniczką tradycji. A to, co pamiętam sprzed wielu lat - to także tradycja, chociaż w czasie znacznie bliższa niż kiluwiekowa... Jak łatwo pamiętać, a jak trudno "przechować" w realnym życiu! Szczególnie aż tak zmieniającym się jak na przestrzeni tych zaledwie kilku dekad...</strong></em></span><br /><br /></span></div>zielichahttp://www.blogger.com/profile/00009445728511962901noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-5104945670090520464.post-27725891515358663112009-11-28T00:27:00.000-08:002009-11-28T00:29:37.574-08:00<a onblur="try {parent.deselectBloggerImageGracefully();} catch(e) {}" href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEih2x5rOuaSNK9-50lbyIA6KdC4pCv8UEQ14xmqTDwmAgm-JThU7LYivfuqLSmJm6MnrjlybYmzvkgQOXeKR_nYzLRpBgqOpz3r75HnjhhtzroH_P-W8GnqsqAKutbUvbILw-mo8I8PuVbr/s1600/ziel+gdynia+tło+copy.jpg"><img style="display:block; margin:0px auto 10px; text-align:center;cursor:pointer; cursor:hand;width: 300px; height: 400px;" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEih2x5rOuaSNK9-50lbyIA6KdC4pCv8UEQ14xmqTDwmAgm-JThU7LYivfuqLSmJm6MnrjlybYmzvkgQOXeKR_nYzLRpBgqOpz3r75HnjhhtzroH_P-W8GnqsqAKutbUvbILw-mo8I8PuVbr/s400/ziel+gdynia+tło+copy.jpg" border="0" alt="" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5409068760763968418" /></a>zielichahttp://www.blogger.com/profile/00009445728511962901noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5104945670090520464.post-44820665384234885112009-11-27T23:33:00.000-08:002009-11-28T00:26:48.544-08:00"Gdy zamknę oczy, widzę jaśniej..."<p align="justify"><em><strong><span style="font-family:georgia;"><span style="color:#003300;">Tytuł nieco może przewrotny, biorąc pod uwagę specyfikę internetu... Wzrok jest wszakże tym, co pozwala nam z tego medium korzystać!</span></span></strong></em></p><p align="justify"><em><strong><span style="font-family:georgia;"><span style="color:#003300;">Ale nie o internecie tych słów kilka na wstępie nowego bloga chciałam... Od dłuższego czasu obserwuję jak bardzo zmienia się percepcja - w różnym tego słowa zastosowaniu - kiedy "wyłączy" się wzrok. Wszelka obserwacja spycha na plan dalszy wrażenia innych zmysłów - i to akurat żadne odkrycie! Ten zmysł jest dominującym ludzkim komunikatorem ze światem zewnętrznym, chociaż nie do końca zdajemy sobie sprawę z tego faktu, dopóki nas wzrok nie zawodzi!</span></span></strong></em></p><p align="justify"><em><strong><span style="font-family:georgia;"><span style="color:#003300;">A jednak mamy jeszcze przynajmniej cztery, a w wielu przypadkach - pięć możliwych do wykorzystania "łączników". I wrew pozorom, korzystamy z nich na co dzień. Często zupełnie tego faktu nie rejestrując...</span></span></strong></em></p><p align="justify"><em><strong><span style="font-family:georgia;"><span style="color:#003300;">Sięgając po cokolwiek nowego, konfiturkę, miód, kawałek wędliny, krem, mydło czy sok albo herbatkę - jakże często, w zasadzie zawsze, podnosimy je do nosa. Nawet jeżeli uprzedono nas, że coś nie ma charakterystycznego zapachu. To odruch. Atawistyczna potrzeba poznawania świata wszystkimi zmysłami. Taką samą rolę pełni u małych dzieci próbowanie wszystkiego smakiem. "On (ona) wszystko musi wziąć do buzi" - często słyszę to zdanie, zwykle poirytowanym głosem, od rodziców maluchów. Ano - musi. Dopiero z wiekiem uczymy się klasyfikacji "jadalne - niejadalne". Dla dwu, trzyletniego dziecka taki podział nie istnieje - ono poznaje świat...</span></span></strong></em></p><p align="justify"><em><strong><span style="font-family:georgia;"><span style="color:#003300;">Takich przykladów można sporo, ale nie o tym w zasadzie chciałam...</span></span></strong></em></p><p align="justify"><em><strong><span style="font-family:georgia;"><span style="color:#003300;">Swój własny świat, doznań i wrażeń, łączę siłą rzeczy, jako zielarka, z Naturą. Jestem na tyle często w jej otoczeniu, że przywykłam do odbierania delikatnych bodźców otoczenia. Znajdując się w lesie, na łące czy tylko stojąc w oknie - wsłuchuję się w nią. Ano właśnie - "wsłuchuję". Tak użyte, słowo to obejmuje znacznie więcej niż tylko odbiór dźwięków. Słyszenie ciszy, a raczej całej jej zlożoności, jest bardzo ważne. Ale to i obserwacja, i cała gama wrażeń dotykowych, i wyczuwanie subtelnych woni, delikatnych zmian energii... Słowem - ciągłego ruchu, zmian i wzajemnych relacji, którym podlaga wszystko, co żyje. I często w takich chwilach zamykam oczy... i "widzę jaśniej".</span></span></strong></em></p><p align="justify"><em><strong><span style="font-family:georgia;"><span style="color:#003300;">Stosowanie tej zasady, metody czy też umiejętności warto przełożyć na siebie samego. Trzeba na to poświęcić nieco czasu, uwagi i dobrej woli, to oczywiste. Ale warto jaśniej, pełniej i z mniejszym lękiem "widzieć" osobiste potrzeby, problemy, obawy i niepokoje. W ciszy, której uczymy się tą metogą, zasypiają demony. Budzi się natomiast, a może tylko powraca, radość i poczucie spełnienia. Albo oczekiwania, które samo w sobie jest formą radości. Zamykając oczy, możemy przenieść się w dowolny wymiar czasu, miejsca, możemy burzyć lub stwarzać światy,"nie patrzeć" na wyboistość ścieżki... Choćby przez krótką chwilę możemy wszystko!</span></span></strong></em></p><p align="justify"><em><strong><span style="font-family:georgia;"><span style="color:#003300;">A to bezcenne doświadczenie. I potężna dawka energii na "czas widzenia"...</span></span></strong></em></p>zielichahttp://www.blogger.com/profile/00009445728511962901noreply@blogger.com1